To jest początek. Tworzymy Ruch Naprawy Polski, który razem z Bezpartyjnymi Samorządowcami chce pójść do wyborów parlamentarnych – oznajmił Dariusz Grabowski, zwolennik odrodzenia Powszechnego Samorządu Gospodarczego, podczas Kongresu Naprawy Polski. Honorowym gościem był prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś.
„Rozproszeni po różnych organizacjach, nie mamy wpływu na decyzje polityków” – stwierdza apel, ogłoszony w sobotę 27 maja w trakcie warszawskiego kongresu przy Foksal. Jego uczestników złączyło przeświadczenie, że politycy chcą ich skłócić i podzielić. Stąd konkluzja: musimy się zjednoczyć. Razem naprawimy Polskę. Fundamentami tego procesu mają stać się wolność, własność, praworządność i bezpieczeństwo. Zawodowi politycy tego wszystkiego nie gwarantują. Wiele razy już zawiedli.
Zebrani na Kongresie Naprawy Polski starają się zbudować reprezentację polskiej klasy średniej, przedsiębiorców, rolników i wolnych zawodów jak lekarze i nauczyciele oraz samorządu terytorialnego i gospodarczego. Ekonomista Dariusz Grabowski, były poseł (1997-2004) i eurodeputowany (2004-9) ogłosił, że chciałby, ażeby umowa z Federacją Bezpartyjni i Samorządowcy, których jednym z filarów pozostaje Mazowiecka Wspólnota Samorządowa, została podpisana jeszcze w czerwcu. Za wspólną listą kandydatów do parlamentu opowiedział się również występujący w imieniu MWS Dariusz Kacprzak, wiceburmistrz warszawskiej Pragi Północ.
Nie chodzi o to, ile jałmużny dołożyć
Gość specjalny kongresu, prezes NIK Marian Banaś uznał to zgromadzenie za wyraz troski o przyszłość Rzeczypospolitej. Wskazał na rolę Izby w kwestii przeciwdziałania nadużyciom władzy w sferze finansów i praworządności. Z kontroli NIK wynika, jak ogromne pieniądze wyprowadza się poza budżet a tym samym wyłącza spod kontroli parlamentu. Tymczasem wszyscy Polacy zmuszeni są płacić podatek inflacyjny, bo taki charakter ma dziś drożyzna. Pogłębia się przy tym zadłużenie państwa.
Ekonomista i przedsiębiorca Dariusz Grabowski wykazał, że wysoka inflacja ogranicza obywatelom możliwości wyboru. Drogi kredyt uzależnia, więc Polacy mają poczucie, że wolność jest im odbierana. – Nasze oszczędności topnieją – przestrzegł założyciel ruchu społecznego na rzecz odrodzenia Powszechnego Samorządu Gospodarczego.
W tym czasie rządzący toczą spór, „ile jałmużny dołożyć”. I niczym w wierszu Konstantego I. Gałczyńskiego obiecują „półgodzinny dzień roboczy”. Naprawdę jednak wiele firm bankrutuje. A władza skłóca przedsiębiorców z pracownikami.
Za receptę na kryzys dr Grabowski uznał abolicję podatkową, zrównanie polskiego przedsiębiorcy w prawach i możliwościach z lekkomyślnie faworyzowanym kapitałem zagranicznym, wreszcie obniżenie podatku VAT i zniesienie opodatkowania polskich oszczędności a także ulgi podatkowe dla powracających z emigracji z pieniędzmi, które mogą posłużyć ożywieniu rodzimej gospodarki.
W istocie bowiem rozwija się ten, kto inwestuje. Obecnie w Polsce inwestycje stanowią ledwie 16 proc produktu krajowego brutto, chociaż jeszcze niedawno było to ponad 20 proc.
Spadek inwestycji to efekt podatku inflacyjnego, jak uznał były minister finansów Stanisław Kluza. Działające w korzystniejszych warunkach korporacje zagraniczne inwestują więcej niż polski przedsiębiorca. Zaś brak stabilnej wartości pieniądza odbija się w pierwszym rzędzie na niezamożnych rodzinach.
Nie ma poglądów politycznych, tylko gospodarcze
Stefan Kisielewski mówił, że nie ma poglądów politycznych, tylko gospodarcze – zacytował swojego mistrza prezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski. Przytoczył też inną jego opinię z końca lat 80: to nie kryzys, to rezultat.
Doktor Sadowski przypomniał, jak na początku zmian ustrojowych dokonał się cud gospodarczy. I to bez udziału banków, do których dostęp był ograniczony. Polscy drobni i średni przedsiębiorcy założyli wtedy 2 miliony przedsiębiorstw i stworzyli sześć milionów miejsc pracy. Teraz jednak trudniej się rozwijać, a dystans się powiększa. Żeby przypomnieć światu, że Polacy potrafią okazać się, tak jak kiedyś, najbardziej przedsiębiorczym narodem w Europie, trzeba stworzyć właścicielom firm u nas nie gorsze warunki, niż mają w Czechach lub Irlandii. I przedsiębiorców uwolnić od pańszczyzny biurokratycznej: według rankingu Doing Business wypełnienie kwitów podatkowych zajmuje przedsiębiorcy u nas 334 godziny rocznie a w Estonii – zaledwie pięćdziesiąt godzin. W gronie najbardziej rozwiniętych gospodarczo państw, skupionych w OECD, akurat pod względem prostoty rozwiązań podatkowych Polska zajmuje miejsce… przedostatnie.
Ideę reaktywacji Powszechnego Samorządu Gospodarczego poparł Witold Solski, reprezentujący Związek Samozatrudnionych. Sam egoizm nie wystarczy do pomyślności gospodarki. Zwycięzca wyścigu szczurów sam szczurem być nie przestaje – przestrzegł drastycznie.
Z kolei były minister rolnictwa Gabriel Janowski przywołał dramatyczne przykłady pozbawiania Polaków ich własności. Szesnaście śląskich cukrowni sprzedano za 238 milionów, teraz więcej warte są grunty w samym Wrocławiu, na których stały ich budynki. Przypomniał, jak prof. Marcin Król książce o transformacji ustrojowej nadał tytuł: „Byliśmy głupi”. A Jacek Kuroń pod koniec życia bił się w piersi za kierunek, jaki przybrały polskie przemiany.
Uczestnicy Kongresu Naprawy Polski podkreślali otwarty charakter ich zamierzenia.
– Niepotrzebne było logowanie, by wziąć udział – zaznaczył prowadzący obrady mec. Marek Czarnecki. – Nigdzie wokół nie zobaczycie Państwo ochroniarzy ani podstawianych autokarów, dowożących uczestników.
– Nie możemy czekać, gdy Polska jest w potrzebie, kontynuowanie tych rządów stanowi dla niej zgubę – uzasadniał potrzebę integracji Dariusz Grabowski.
– Jestem pełen nadziei, że to się uda – oznajmił gen. Tadeusz Wilecki, były szef sztabu generalnego.
Romuald Starosielec („Jedność narodu”) uznał, że gdy jedni źródła siły Polski poszukują w Brukseli a inni w Waszyngtonie, kolejni zaś w Berlinie, faktycznie stać się nim powinny suwerenna gospodarka i dobrze zorganizowane państwo.
Za najważniejszy element, jednoczący środowiska, które spotkały się na Kongresie Naprawy Polski, reprezentujący Mazowiecką Wspólnotę Samorządową Dariusz Kacprzak uznał pracę organiczną. Samorządowcy najlepiej wiedzą, jak najpierw podsycać lokalny patriotyzm dla dobra lokalnych społeczności, by potem zaprocentował w skali całego państwa. Obawiają się jednak centralistycznych zapędów władzy. Dlatego też popierają środowiska gospodarcze w dążeniu do uzyskania własnej reprezentacji. I podobnie nie ufają zawodowym politykom, którzy wiele razy zawiedli. – Beton, który znajduje się w parlamencie, nie będzie nas słuchał – podsumował dosadnie Kacprzak. Rozwiązaniem okaże się uzgodnienie wspólnych kandydatów na listy i zebranie podpisów. Zaprosił do współpracy.
Jak podkreślił Dariusz Grabowski, wspólna reprezentacja powinna stać się partnerem przy podejmowaniu strategicznych decyzji, dotyczących gospodarki i naprawy państwa.