O pierwszeństwie strategii przed polityką

dr Dariusz Maciej Grabowski

Polska potrzebuje strategii społeczno-gospodarczej na pokolenia. Umacnianie niepodległości państwa, bezpieczeństwo i wolność obywateli, odwrócenie trendu demograficznego ze spadkowego na wzrostowy, szybki rozwój gospodarczy – oto nakazy czasu. Przed nami wyzwania wynikające z tempa zmian naukowo-technicznych w świecie, z geopolityki, walki o dominację militarną, ekonomiczną, energetyczną, informatyczną, kulturową i ideową.

W strategii na pierwszym miejscu powinno się znaleźć przywrócenie wysokiej dynamiki przyrostu naturalnego oraz wywalczenie Polakom godnego miejsca w międzynarodowym podziale pracy.

Październikowe wybory dobitnie pokazały, że w społeczeństwie rośnie świadomość zagrożeń wynikających z rozwoju sytuacji międzynarodowej. Wyborcy rozliczyli PiS z błędów i zaniechań, w tym konfliktowania społeczeństwa, zapaści demograficznej i postępującej utraty podmiotowości polskiej gospodarki.

Strategię społeczno-gospodarczą należy rozpisać na trzy okresy: długi – w perspektywie co najmniej pokolenia, średni – na około cztery lata korespondujący z wyborami parlamentarnymi i krótki – dotyczący działań bezzwłocznych, podjętych w umownym terminie stu dni.

Tak nakreślony podział ma swoje uzasadnienie, zarówno ekonomiczne, jak i polityczne. Działania doraźne oraz średniookresowe powinny stanowić składowe czasu długiego. Jednocześnie powinny być wyraźnym sygnałem dla elektoratu, że władza ma program, realizuje go, oczekuje oceny i rozliczenia w kolejnych następujących po sobie wyborach.

Upodmiotowić polskich przedsiębiorców

Obywatele powiedzieli „basta” podejmowaniu najważniejszych decyzji ekonomicznych gronu „historyków z wykształcenia” i ludziom z partyjnego rozdania. By dokonać przełomu należy poważnie potraktować prawa ekonomii, ale przede wszystkim upodmiotowić polskich przedsiębiorców, uczynić ich współautorami i współodpowiedzialnymi za rozwój gospodarczy. Polegać to powinno na utworzeniu mocą ustawy Powszechnego Samorządu Gospodarczego – organizacji reprezentującej interesy wszystkich polskich przedsiębiorców, a w szczególności ponad 2-milionowej grupy małych i średnich oraz samozatrudnionych. Dziś ci ludzie to wielki społeczny niemowa. Choć w tym sektorze pracuje ponad 7 milionów obywateli, to nie ma on żadnego wpływu na decyzje gospodarcze. W wyborach przedsiębiorcy upomnieli się o swoją podmiotowość głosując z reguły przeciw PiS. Przypomnijmy. W ostatnich ośmiu latach o ponad 20% wzrosła liczba samozatrudnionych, a o 10% spadła liczba firm małych i średnich zatrudniających od 10 do 200 osób. Upadły dziesiątki tysięcy firm rodzinnych.

Zwłoka we wprowadzeniu Powszechnego Samorządu Gospodarczego, gra na czas, a co gorsze, rezygnacja z uchwalenia tej fundamentalnej ustawy oznaczać będzie już na wstępie porażkę rządzących, pokaże uległość wobec  monopoli, kapitału zagranicznego, organizacji i politycznych doktrynerów uzurpujących sobie prawo do reprezentowania polskiej przedsiębiorczości. Nowa koalicja powinna wezwać opozycję do poparcia ustawy o PSG, a jej uchwalenie winno być przejawem nowej postawy polityków, polegającej na zgodzie w sprawach fundamentalnych dla narodu i państwa.

Należy nadać PSG uprawnienia w prowadzeniu ewidencji firm, sądownictwie gospodarczym, szkolnictwie zawodowym a przede wszystkim we współtworzeniu polityki gospodarczej w skali państwa, regionów i branż, a tym samym podjąć próbę wyeliminowania najważniejszych zagrożeń dla polskiej przedsiębiorczości: nierównej konkurencji, szybkiego wzrostu kosztów materiałów, surowców, energii oraz urzędowego podnoszenia płacy minimalnej. Osobnym problemem jest mitręga i zawiłość przepisów prawa.

Powodzenie tej strategii to szansa na budowę silnej klasy średniej, czyli tej  części społeczeństwa, która ze względu na poziom zamożności – wybicie się na własność, poziom intelektualny – weźmie odpowiedzialność za naszą  przyszłość. Obok przedsiębiorców klasę średnią powinni tworzyć również wolne zawody, inteligencja, ludzie nauki i sztuki.

Postawmy na inwestycje

Należy zerwać z doktryną wzrostu gospodarczego poprzez stymulowanie konsumpcji, a przeciwstawić jej regułę rozwoju gospodarczego poprzez zachęty do oszczędzania i inwestowania. Adresatem tych działań powinien być głównie polski żywioł ekonomiczny oraz kapitał zagraniczny zorientowany na tworzenie nowych firm. Strategia gospodarcza ma wiązać poziom i dynamikę dochodów z poziomem i dynamiką wydajności pracy. Dochody z pracy, kapitału i  polityki socjalnej powinny stymulować skłonność do oszczędzania i inwestowania, przy czym dochody z pracy mają dominować nad dochodami z polityki socjalnej, która nie może być oderwana od strategii gospodarczej, a tym bardziej być jej zaprzeczeniem.

Stymulowanie oszczędności i inwestowania wymaga całościowego podejścia do bez mała wszystkich dziedzin polityki gospodarczej. Stąd konieczność wypracowania w wąskim gronie fachowców podstawowych rozwiązań.

Potrzebny nam przemysł

Polska potrzebuje strategii rozwoju przemysłu, którego właścicielem będą rodzimi przedsiębiorcy. Zacofanie polskiego przemysłu polega na tym, że stał się on zapleczem i poddostawcą dla dużych koncernów, głównie niemieckich. Przyjęliśmy na siebie rolę wykonawcy części i podzespołów, gdzie udział pracy żywej jest wysoki, a wydajność niska. Jak wielka to dysproporcja niech świadczy fakt sześciokrotnie większej ilości automatów przypadających na dziesięć tysięcy pracowników w Niemczech w stosunku do Polski. Dodać do tego należy likwidację rodzimych zespołów i instytutów naukowo-technicznych. Tworząc własny przemysł musimy uwzględnić potencjał i perspektywę demograficzną. Należy inwestować w te branże, które wchłoną młodych ludzi wchodzących w wiek produkcyjny. Wybierać trzeba gałęzie, gdzie postęp techniczny, nowoczesność, automatyzacja są na najwyższym poziomie. Myślę tu o przemyśle zbrojeniowym, elektronicznym, elektrotechnicznym, farmaceutycznym, budowie pojazdów, maszyn i automatów. Priorytetem powinna być odbudowa branż związanych z gospodarką morską. Polska nie może dać się odepchnąć od morza.

Testem dla nowej koalicji i jej strategii przemysłowej będzie decyzja o ratowaniu firmy Ursus, która konsekwentnie, nawet w tych dniach jest niszczona przez funkcjonariuszy i urzędników obecnej władzy.

Energetyczne wyzwanie

Energetyka odgrywa szczególną rolę w polskiej gospodarce. Jest gwarantem suwerenności i zdolności do decydowania o egzystencji narodu i państwa. Jednocześnie energetyka znalazła się w punkcie zwrotnym ze względu na niedoinwestowanie oraz  wyzwania ekologiczne narzucone przez Unię Europejską. Modernizacja energetyki powinna iść w kierunku uczynienia z niej działu będącego własnością obywateli, polskich przedsiębiorstw, samorządów terytorialnych i organizacji. Decyzje dotyczące finansowania inwestycji a następnie cen płaconych przez użytkowników powinni podejmować udziałowcy. Należy rozwijać energetykę odnawialną, zainteresować nią obywateli i firmy , a z budżetu państwa sfinansować energetykę atomową.

W najbliższym czasie rząd stanie przed decyzją o możliwym uwolnieniu cen prądu dla konsumentów i przedsiębiorstw. Słowo „uwolnić” jest jednak niestosowne, ponieważ ceny energii są narzucane przez koncerny energetyczne, są efektem zmowy cenowej, a nie konkurencji rynkowej. Jedyną mądrą decyzją będzie zgoda Urzędu Regulacji Energetyki na ograniczoną, kroczącą podwyżkę cen energii skoordynowaną ze wzrostem dochodów obywateli i firm.

O przyszłość polskiego rolnictwa

Należy dokonać przyspieszonej modernizacji polskiego rolnictwa. Są po temu dramatyczne powody. Konkurencja taniej żywności z Ukrainy i Rosji z coraz większą siłą oddziaływać będzie na rynek wewnętrzny i  eksport. Zatem obowiązkiem jest zachowanie polskiego rolnictwa jako gwaranta bezpieczeństwa żywnościowego w czasie konfliktu. Powinno być to jednak rolnictwo o wysokiej jakości i wydajności i niskich kosztach produkcji. Tylko takie wytrzyma konkurencję na rynku Unii Europejskiej.

Rolnictwo samo się nie zmodernizuje. Powinno to być dzieło otoczenia gospodarczego, głównie przemysłu, usług oraz państwa. Za sprawą tworzenia wysokopłatnych i wysokowydajnych miejsc pracy w przemyśle i usługach likwidacji powinny ulec najmniejsze gospodarstwa rolne. Atrakcyjność ekonomiczna, intelektualna powinna zdecydować o wyborze zawodu poza rolnictwem. Oznaczać to musi awans społeczny. Migracja z małych gospodarstw, łączenie ich w większe to zwielokrotnienie wydajności pracy i spadek kosztów produkcji żywności. A więc korzyść dla pracownika i przedsiębiorcy w mieście. Jeden warunek jest konieczny. Należy ukrócić monopolistyczne praktyki otoczenia rolnictwa, szczególnie w skupie, które dziś pozwalają pośrednikom handlowym zarabiać krocie kosztem rolników i konsumentów. To zadanie dla instytucji państwa i UOKiK-u.

Nowy system podatkowy

System podatkowy trzeba skonstruować na nowo, skoordynować podatki bezpośrednie i pośrednie, spiąć politykę ekonomiczną, finansową, kredytową z polityką socjalną i systemem emerytalnym. Na koniec  wszystkie te składowe powiązać z budżetem państwa. Od czego zacząć?

Od postawienia tezy, że obciążenia podatkowe powinny być minimalne w stosunku do polskich małych i średnich firm oraz obywateli o niskich dochodach, a rosnące w przypadku firm i obywateli o dużych przychodach, osiągających zyski monopolowe bądź nadzwyczajne niewynikające z poniesionych nakładów. Dziś jest odwrotnie. Polskie małe i średnie firmy są najwyżej obciążone podatkami, a monopole i korporacje, głównie zagraniczne, płacą symboliczne podatki.

Trzeba uwzględnić, że dla części firm kurs walutowy, stopa procentowa, opłaty manipulacyjne to parapodatki. Jeśli tak, to polityka gospodarcza państwa powinna zadbać, by negatywne skutki parapodatków były niwelowane. System podatkowy musi sprzyjać jawności działalności gospodarczej oraz zachęcać do oszczędzania i inwestowania. Przykładem dokumentowanie wydatków na remonty domów i mieszkań, ochronę zdrowia, oświatę i naukę. Należy radykalnie uprościć podatki w stosunku do firm o określonym, relatywnie niskim poziomie przychodów. Podatek dochodowy zastąpić przychodowym bądź liniowym, zgodnie z decyzją płatnika.

Nowa doktryna podatkowa powinna akcentować, że dochody i wydatki budżetu państwa muszą korzystnie wpływać na zamożność obywateli i polskich firm oraz ich udział w tworzeniu PKB.

Samorząd do przebudowy

Polska samorządna – ten slogan stracił na aktualności pod rządami PiS. Postępowała centralizacja władzy, odbierane były prawa do współdecydowania, ograniczana swoboda dysponowania funduszami, a jednocześnie narzucane coraz to nowe obciążenia i obowiązki, rozrastała się biurokracja.

Samorząd terytorialny wymaga przebudowy. To zadanie o ogromnym ciężarze i dla obecnej większości parlamentarnej – niewykonalne. Przykładem niech będzie ustawa warszawska, z której wynika, że miasto ma ponad 450 radnych, podczas kiedy 9-milionowy Nowy Jork – 51. Co zatem można i trzeba zrobić? Odbyć konsultacje z reprezentacją samorządowców, a następnie dokonać spisu spraw do załatwienia według ich wagi i terminu. Na pewno należy zmienić zasady udziału samorządów w dochodach podatkowych. Wprowadzić udział w podatku VAT, na nowo napisać ustawę o podatku majątkowym, w tym od nieruchomości i gruntów rolnych. Zbliżające się wybory samorządowe to szansa na zmiany.

Urzędnicy

Zadania spisane w strategii wymagają sprawnej kadry urzędniczej. Dziś urzędy i stanowiska stały się łupem partyjnych polityków. Miast profesjonalizmu obowiązuje zasada zatrudniania i sowitego wynagradzania „krewnych i przyjaciół królika”.

Powodzenie polskiej strategii gospodarczej zależy w dużej mierze od  odbudowy, a być może stworzenia od podstaw Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, kształcącej urzędników państwowych o najwyższych kwalifikacjach. KSAP za rządów PiS został praktyczne zlikwidowany. Musimy bezzwłocznie zacząć kształcić urzędników – państwowców, którzy swoją pracę potraktują jak służbę.

Artykuł dr Dariusza Macieja Grabowskiego, który został opublikowany w papierowym i elektronicznym wydaniu „Rzeczpospolita”.