Polemika z tekstem Henryki Bochniarz „Samorząd gospodarczy? Osiem razy nie.”
Nie wiem, skąd u wielu ustawionych „działaczy” bierze się natrętne obrzydzanie rozwiązań pro-demokratycznych i pro-obywatelskich oraz powracanie do wielokrotnie skompromitowanych „kolein” – to zdanie jest niejako zwierciadlanym odbiciem zawziętego, ideologicznego i agresywnego zdania, rozpoczynającego artykulik autorstwa pani H. Bochniarz. Cały wstęp jej tekstu to motywowana politycznie napaść na „przeciwników” politycznych, którzy być może – o, zgrozo dla H.B. – ważą się dokonać zamachu na system przywilejów dla wielkich korporacji zagranicznych i postkomunistycznych, dobrze zorganizowanych w grupy lobbingowe. Ale nie tylko napaść, bo także ogromny fałsz.
Fałsz, bowiem idea powołania powszechnego samorządu gospodarczego jest zgłaszana regularnie i niezależnie od wyborów przez różne grupy przedsiębiorców. To oni przede wszystkim o tym mówią, a nie „władza”, która „rzuca ofertę kiełbasy wyborczej”. To fałsz pierwszy. Drugi to ten, że powszechny samorząd gospodarczy miałby poprawiać jakieś relacje. Nie, od tego są muzyka, która łagodzi obyczaje, oraz spece od komunikacji i negocjacji. Samorząd gospodarczy jest przede wszystkim od wspierania polskich, szczególnie mikro, małych i średnich przedsiębiorstw (MMŚP), reprezentowania ich wobec organów państwa oraz obrony ich interesów. To nie jest, proszę pani Bochniarz, kwestia „obiecanek władzy”, która coś da albo nie da – to jest kwestia obrony interesów oraz upodmiotowienia kilkumilionowej rzeszy ludzi, wypracowujących ponad połowę naszego dochodu narodowego, z którego poprzez podatki opłacani są urzędnicy – teoretycznie: słudzy narodu.
Już wstęp artykułu pani Bochniarz świadczy o tym, że kompletnie nie rozumie ona nowoczesnej demokracji partycypacyjnej i kwestii podmiotowości ciężko pracujących ludzi przedsiębiorczych. Środowisko MMŚP, w przeciwieństwie do dużych przedsiębiorstw, jest traktowane przedmiotowo, pomijane w legislacji i „dojone”. Ale pani Bochniarz zdaje się tego nie zauważać, kpiąc sobie z ich postulatów już na samym wstępie. Tak, przedsiębiorcy chcą, mają prawo i zasługują na poprawienie warunków działania, na poszanowanie ich wysiłku. Proszę z tego nie kpić!
Pierwsze TAK
Pani Bochniarz demagogicznie przywołuje kompletnie nieadekwatny przykład Niemiec, z których pewne rozwiązania można przecież podpatrzeć, inne trzeba odrzucić, bo nie pasują do naszej rzeczywistości. Dlaczego w Niemczech, jak pisze p. H.B., „samorząd ma zupełnie inne zadania”? Samorząd służy zawsze samoorganizacji, obronie praw i interesów oraz tworzeniu potrzebnych regulacji, jak np. certyfikacja, edukacja, szkolenia zawodowe itp. Dlaczego nie ma tego robić samorząd w Polsce? Aby robili to mniej kompetentni, bo siedzący za biurkami, urzędnicy państwowi lub lobbyści z takich organizacji jak ta pani Bochniarz? Właśnie dlatego, aby urzędnicy ani lobbyści nie rządzili nad głowami rzeszy MMŚP, potrzebne jest ich oddolne zorganizowanie i powołanie reprezentacji wobec organów państwa. Pseudo-argument p. H.B. o zautonomizowaniu się (raczej: wyalienowaniu) niemieckiego samorządu gospodarczego jest czystą demagogią, bo możemy stworzyć to w Polsce tak, aby powszechny samorząd gospodarczy (PSG) nie mógł się zautonomizować wobec polskich przedsiębiorców. Właśnie o to chodzi, żeby to przedsiębiorcy sami decydowali o wielu swoich sprawach i mogli zabierać publicznie głos jako ważna grupa społeczna, a nie byli przedmiotem działań urzędników i politykierów. Ale wtedy lobbyści z wielkich korporacji i urzędnicy stracą swoje wygodne pozycje. I o to tu chodzi w napastliwym artykule pani Bochniarz. Mając swoją organizację i reprezentację będą „partnerem społecznym i uczestnikiem dialogu społecznego”, który się liczy i którego nie można pomijać jak dziś!
Drugie TAK
Pani H.B. znów zaczyna od demagogii – PSG nie ma być „jedną powszechną organizacją samorządu gospodarczego”, lecz organizacją organizacji, różnych organizacji, zrzeszających zróżnicowane podmioty gospodarcze. Część spraw będzie zawsze specyficzna i odrębna dla każdej poszczególnej organizacji – czy to lokalnej, czy to branżowej, czy to stworzonej według innych kryteriów. Ale sporo spraw będzie wspólnych – takimi sprawami są np.: wolność gospodarowania, podatki, prawo pracy, regulacje eksportowo-importowe, celne, rozliczanie funduszy, ekologia i cała masa innych zagadnień. Insynuacja H.B., że przedsiębiorcy nie będą potrafili poprzez PSG wypracować wspólnego stanowiska w żadnej sprawie, jest po prostu obelgą dla środowiska. Kolejna insynuacja H.B., że przedsiębiorcy będą tylko dążyć do tego, by „podatki były niższe, a przedsiębiorcom żyło się lepiej” jest kpiną i mówieniem nie wprost całemu środowisku: „jesteście prymitywne warchoły”. Z całego tekstu p. H.B. przebija pogarda do środowiska MMŚP, a pod nią kryje się strach.
Zamiast realnego oddolnego samorządu i własnej reprezentacji środowiska, p. H.B. proponuje oddanie całego obszaru w ręce urzędników, polityków i sądów, czyli tych, którzy przeważnie nie wiedzą, czym jest prowadzenie biznesu.
To pani H.B. miesza porządki prawne PRL-u, post-PRL-u i biurokracji, nie mogąc się uwolnić od wizji odgórnego urządzania nam życia i gospodarki. Pisze p. H.B., że „izby gospodarcze już dziś mogą” np. opiniować zmiany legislacyjne. Ale kto słucha małe izby? Ich zjednoczenie w PSG stworzyłoby dopiero realną siłę i liczącego się aktora na mapie społeczno-politycznej Polski. Ale tego się dziś uprzywilejowani boją!
Trzecie TAK
Pani H.B. sama przyznaje, że dziś „jest niska przynależność pracodawców i przedsiębiorców do istniejących organizacji”. Dlaczego? Bo są drogie, a na zbierane tam składki stać tylko dużych. Bo, być może są „zautonomizowane”, czyli wyalienowane ze środowiska MMŚP i zbiurokratyzowane, albo może uwikłane w koterie polityczne. Jeżeli nic nie zmienimy w całym systemie, to nadal będzie „niska przynależność” – a to pasuje takim organizacjom, które już sobie wyrobiły „chody”. I dlatego p. H.B. jest przeciw. Aby coś drgnęło i przynależność wzrosła, trzeba zmienić system, dać przedsiębiorcom narzędzia, by poczuli swoją sprawczość i podmiotowość, a to właśnie dostaną będąc z definicji i z faktu podjęcia działalności gospodarczej członkami PSG, którzy mogą zabierać głos i walczyć o lepsze warunki do działania.
Znów leje się w tekście p. H.B. demagogia i szyderstwo. Porównanie członkostwa w PSG do zapisywania Polaków do jednej partii politycznej jest grubą przesadą i przekłamaniem. Właściwe porównanie jest takie: tworząc powszechny samorząd gospodarczy to tak, jakby Polakom dać powszechne prawa wyborcze, proszę pani H.B.!!! Odmawianie przedsiębiorcom prawa do PSG to tak, jakby Polakom odmawiać prawa wyborczego, prawa do wyłaniania swojej reprezentacji. To jest po prostu skandalicznie autorytarne (albo kastowe) podejście do sprawy!
Czwarte TAK
Wbrew temu, co pisze p. H.B., niezależność bierze się głównie z oddolnej organizacji i kontroli przez członków, a nie z samofinansowania. Oczywiście, powołując PSG, trzeba w odpowiednich aktach prawnych tak to skonstruować, żeby nie było finansowego uzależnienia PSG od urzędników ani organów państwowych. Istnieją takie modele na świecie i dobrze funkcjonują przy finansowaniu państwowym. Gdyby rozszerzyć demagogiczne wywody pani H.B. na całe państwo, to musiałaby ona postulować likwidację finansowanych przez państwo partii politycznych, związków sportowych, organizacji kultury itd. itp.
Nawet, jeżeli się zgodzimy z tym, że nie chcemy obciążać przedsiębiorców składką (co nie jest wcale takie oczywiste, bo mogą być systemy mieszane, które będą godziły oba jednostronne rozwiązania), to skąd takie insynuacje, że składka będzie „nie wiadomo za co i jak obliczana” – to, że autorka nie zna sposobów obliczania składki, kompromituje przede wszystkim ją samą, pokazując poziom dyletanctwa w tym temacie.
Dobra konstrukcja ustawowa, dobre zdefiniowanie zadań i oddolna kontrola finansowa (np. poprzez analogiczne do oświatowych „bony”, którymi mogą dysponować przedsiębiorcy) pozwoli na dobre funkcjonowanie i niezależność PSG od struktur państwowych.
Piąte TAK
Kolejna spekulacja p. H.B.: „przy obecnej kulturze i praktyce politycznej w Polsce samorząd gospodarczy stanie się podmiotem politycznych rozgrywek”. Nie wiem, czy w zamiarze autorki miało być „przedmiotem”, który będą chciały zagarnąć główne siły polityczne, czy też rzeczywiście „podmiotem”, który rozgrywa między sobą partie polityczne? Tak czy siak, to snucie fantasmagorii, bowiem – znów powtórzę – oddolna organizacja PSG i ustawowe zapisy mogą zagwarantować, że PSG nie będzie brał udziału w „rozgrywkach politycznych”, lecz będzie reprezentował polskich przedsiębiorców. Dlaczego PSG ma być strukturą, która „wzmacnia rolę państwa w gospodarce”? Właśnie odwrotnie, PSG ma być zaporą dla mieszania się państwa i jego urzędników do gospodarki i dla wkładania przedsiębiorcom przysłowiowego kija w szprychy. I znów widać, że p. H.B. nie rozumie idei partycypacji, idei społeczeństwa obywatelskiego. Nie, ten obecny zgniły status quo, według niej, „jest optymalny” – no, oczywiście, bo kilka organizacji wielkich korporacji już się rozsiadły przy stole „na poziomie regionalnym, krajowym i unijnym” i realizują swoje partykularne interesy, mając w nosie rzeszę drobnych przedsiębiorców. Nie, nie w nosie, lecz w pogardzie, bo przecież „sobie nie radzą z konkurencją, ale to ich problem” (H.B.). To jest właśnie ten punkt: pogarda dla małych, bo jak mały, to znaczy według autorki, że „nie radzi sobie z konkurencją”, że głupi, nie zna się na „ekspertyzie”. Nie! To znaczy często, że jest mały, bo taką znalazł niszę, bo nie chce się rozrastać w wielką firmę, bo nie ma dostępu do finansowania (zastrzeżonego dla dużych i znajomych królika), bo nie ma wsparcia badawczo-rozwojowego itd. itp. Stopień obłudy i pogardy autorki dla MMŚP po prostu poraża. Wyraża ona tęsknotę za ciągłym uprzywilejowaniem pewnych grup wobec przeważającej większości. Stąd taka zaciekła obrona obecnego fatalnego status quo!
Szóste TAK
Według p. H.B. nigdy nie ma dobrego czasu na powołanie powszechnego samorządu gospodarczego – no przecież jest według niej tak świetnie, a my tu mamy tyle problemów w państwie wybory, kryzys finansów, spadek wzrostu gospodarczego, transformacje cyfrowa i zielona, wojna na Ukrainie – brakuje tu jeszcze podróży na Marsa. Zasłona dymna, ściema na całego. Otóż ZAWSZE jest dobry czas na budowanie społeczeństwa obywatelskiego i systemu partycypacyjnego, bo taki system uczy współpracy, współżycia, dogadywania się, uczy kultury prawnej i politycznej. I trzeba to robić jak najszybciej i jak najszerzej.
Ale w tym celu trzeba wyzbyć się zadufanego, paternalistycznego i pogardliwego spojrzenia z góry na społeczeństwo, przedsiębiorców i ludzi pracy. Trzeba pożegnać się z myśleniem w kategoriach uprzywilejowanych lobby – tu rozumiem autorkę, że o to trudno, gdy się tyle lat w takim otoczeniu siedziało. Kiedyś, w PRL-u o wszystkim decydowała partia. „Partia siłą przewodnią narodu”. Czy ten duch aby jeszcze nie pokutuje w formie „my, samozwańcze elity, siłą przewodnią narodu” – narodu, który ma się w pogardzie i odmawia mu prawa i form oddolnego zorganizowania się?
To, że „tworzenie nowej instytucji [PSG] zabierze lata” jest oczywiste, ale tym bardziej trzeba to jak najszybciej rozpocząć. Spokojnie, nie na łapu-capu. To właśnie ta nowa instytucja będzie bardzo pomocna w „zmianie podejścia do regulacji gospodarczych”, którą postuluje autorka. Jak ma się dokonać owa „zmiana podejścia”, jeżeli nie zmienimy nic w systemie i nadal głos decydujący będą mieli ci sami ludzie? Proszę poczytać klasyków, od Einsteina począwszy, którzy mówią, że oczekiwanie, iż wynik będzie inny, gdy po drodze nic się nie zmieniło, jest głupotą.
Ogrom demagogii p. H.B. jest przerażający. Przecież nikt, postulując powołanie PSG, nie chce ani robić rewolucji, ani przeszkadzać w radzeniu sobie z kryzysami, ani wstrzymywać rozwoju gospodarczego kraju, a wręcz przeciwnie. Bo chcemy, jako przedsiębiorcy, być podmiotem i współdecydować o naszej Ojczyźnie. Pani H.B. i jej kompanioni chcieliby natomiast zachowania stanu, w którym główny wpływ na sprawy Polski mają układy i układziki, nieprzejrzyste lobby, gabinetowe tajne rozmowy i wielkie korporacje. My się na to nie zgadzamy!
Siódme TAK
To, że „nie mamy dobrych doświadczeń z samorządami zawodowymi” (H.B.), nawet jeżeli jest prawdą, wynika z patologicznej rzeczywistości PRL-owskiej i sztucznego post-PRL-owskiego tworu ustrojowego, cechującego się przestarzałymi, łatanymi i niespójnymi rozwiązaniami prawnymi. Dlatego nie jest to argumentem w sporze o PSG (nie mówiąc o tym, że H.B. miesza samorząd zawodowy z gospodarczym). Właśnie dlatego, że te rozwiązania prawne są tak anachroniczne, że samorządy są tak „zdziesiątkowane” i porozbijane na małe podmioty, są tak łatwym łupem dla wszechwładnej biurokracji państwowej. Dopiero zjednoczenie tych instytucji (izb, stowarzyszeń, związków) w jeden duży PSG będzie dawało realną szansę na odpór wobec zakusów sterowania nim i zawłaszczania go przez „władzę”.
Kolejna demagogia pani H.B. to mieszanie do dyskusji o PSG rzecznika małych i średnich przedsiębiorców. Rzecznik rzecznikiem (też urzędnik państwowy!) a samorząd samorządem. No i tu wychodzą prawdziwe intencje autorki: zamiast dawać pieniądze na PSG czy rzecznika MŚP, dajcie pieniądze „niezależnym organizacjom”, czyli już ustawionym w mętnym systemie „znajomym królika”, w tym organizacji p. H.B. . Obłuda, interesowność, egoizm kastowy i traktowanie nas jako głupców – to bije z mocą z tekstu p. H.B.
Ósme TAK
Tu p. H.B. powtarza ponownie swoje demagogiczne wywody o tym, że zjednoczeni w PSG przedsiębiorcy będą łatwym łupem – „jednym molochem państwowej organizacji przedsiębiorców” . Trzeba zdecydowanie złej woli, cynizmu lub głupoty, by wypisywać takie brednie. Dlaczego brednie? Po pierwsze, każda organizacja wchodząca w struktury PSG nadal będzie mogła występować indywidualnie ze swoimi postulatami, propozycjami (np. branżowymi, regionalnymi itd.) – czego H.B. zdaje się nie dostrzegać albo celowo przemilcza. Po drugie, o czy była mowa, jeżeli PSG będzie tak skonstruowany, że będzie pod kontrolą przedsiębiorców, to żadna „władza” nie będzie mogła go sobie zawłaszczyć. To właśnie jeden, powszechny, jednoczący przedsiębiorców PSG będzie miał siłę przebicia i mocny głos wobec organów państwa, który będzie słyszalny i dużo skuteczniejszy niż głosiki małych organizacji. Tyle, że wtedy te małe, „elitarne” organizacje wielkich przedsiębiorstw stracą swoją pozycję – i o to też w tej batalii pani H.B. na pseudo-argumenty chodzi. Środowisko pani H.B. i ich organizacje, które tak wyciągają rączki po miliony z naszych podatków po prostu boją się utraty wpływów i możliwości żerowania na obecnym systemie. Skąd my to znamy? Kolejna uprzywilejowana kasta? To właśnie jest kolejnym, silnym argumentem za powołaniem PSG w Polsce.
Konkluzje
Wnioski z tego, co powyżej są jasne: według pani H.B. i reprezentantów układu „pookrągłostołowego” ma być, jak było do tej pory, czyli wielkie korporacje i samozwańcze elity mają mieć coś do powiedzenia, a rzesza przedsiębiorców polskich ma siedzieć cicho i harować.
To, że „rządy nie radzą sobie z regulacjami gospodarczymi” nie jest żadnym argumentem za odrzuceniem PSG, a wręcz przeciwnie – tym bardziej potrzebny jest silny głos i zorganizowana reprezentacja rzeszy polskich przedsiębiorców, aby wywierać presję i kontrolować owe rządy.
Pani H.B. przemyca w swoim tekście nieprawdę, pisząc o PSG jako „dawno już odrzuconej koncepcji”. Odrzuconej kiedy? Odrzuconej przez kogo? Takie pisanie to jest bezczelność, bowiem jeżeli jakaś mała grupka, dobrze spozycjonowana „przy korycie” sobie coś odrzuciła, nie znaczy to, że my, przedsiębiorcy to odrzuciliśmy. Było jakieś referendum w tej sprawie? Była wspólna uchwała wszystkich organizacji przedsiębiorców, izb handlowych, przemysłowych i rolniczych w tej sprawie? Nie słyszałem. Arogancja, fałsz, buta autorki poraża!
Kolejna pseudo-argumentacja zdradza też wypaczoną optykę autorki: „władza (…) powinna się skupić na…” – i tu następuje cała kanonada postulatów wobec… władzy. Przepraszam, o czym my rozmawiamy – o obowiązkach władzy, czy o powszechnym samorządzie gospodarczym??? Takie mieszanie zagadnień potwierdza wyżej sformułowaną ocenę, że autorka (H.B.) jest zarażona centralistycznym, odgórnym spojrzeniem na państwo, gospodarkę i społeczeństwo. Kłania się PRL! Tymczasem nam chodzi o zmianę wektora relacji społecznych na:
- ORGANIZOWANIE SIĘ ODDOLNIE,
- SYSTEM PARTYCYPACYJNY,
- REPREZENTACJĘ WIELOMILIONWEJ RZESZY TYCH, KTÓRZY WYTWARZAJĄ WIĘCEJ niż 50% dochodu narodowego,
- PODMIOTOWOŚĆ POLSKICH PRZEDSIEBIORCÓW
- POSZANOWANIE PRACY I OPINII AKTYWNYCH POLAKÓW.
Dość fikcji dotychczasowego systemu kolesiowego, pseudo-elitarnego, gardzącego „małymi”. Dość udawania, że środowisku pani H.B. chodzi o dobro państwa i gospodarki, podczas gdy tak naprawdę chce ono przeglądać się w lustrze władzy, bywać na salonach, mieć uprzywilejowaną pozycję i dostawać z budżetu pieniądze. Dosyć!
Autor: dr Aleksander Kisil, cybernetyk, psycholog, wieloletni przedsiębiorca, nauczyciel akademicki, menedżer, doradca zarządów, szkoleniowiec biznesowy, autor, działacz ruchu społecznego na rzecz PSG.